Pozdrowienia z Vancouver
Wymarzone zakończenie Igrzysk w Kanadzie.Dzień przywitał polskich kibiców na stadionie Olimpic Park w Whistler rzęsistym deszczem i typowo jesienną pogodą. W sobotę stadion opanowali Polacy, których nikt nie mógł przekrzyczeć. Jednak w sobotę nic nie mogło popsuć szampańskich nastrojów rodaków znad Wisły i tych osiedlonych w Kanadzie. Nikt nie zakładał innego scenariusza jak wygrana Justyny Kowalczyk.
Jednak to jest sport i wiele może się wydarzyć. O końcowym wyniku decyduje nie tylko forma sportowca, ale również przygotowanie nart do biegu. Z tego ostatniego zadania polscy serwismeni wywiązali się znakomicie. Dla naszej mistrzyni przygotowano dwa zestawy, które poniosły ją do upragnionego złota. Przed biegiem znawcy twierdzili, że atak Polski lub Norweżki nastąpi po 25 kilometrze. I przez długi czas tak to wyglądało. Z każdym kilometrem wykruszały się kolejne rywalki, aż na trasie w walce o złoto liczyła się już tylko Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen. Ta ostatnia próbowała jednak zaskoczyć polską zawodniczkę. Bardzo ostro ruszyła na 21 km. Jednak tylko na chwilę w serca kibiców wdarł się niepokój. Na stadionie Norwedzy szaleli z radości sądząc, że znów powtórzy się scenariusz z poprzednich biegów. Tym razem było inaczej. Polka szybko doszła rywalkę i już do mety biegły razem. Tuż przed stadionem Justyna Kowalczyk wyszła na prowadzenie. Na 30 metrów przed meta zaatakowała Marit Bjoergen, ale nasza mistrzyni była lepsza o cały metr. Radości polskich kibiców nie było końca. Wiwatowali bez końca, śpiewając sto lat. Na chwilę pojawiła się Justyna Kowalczyk dziękując za doping, ale bardzo szybko odeszła, bowiem czekała ją kolejna kontrola antydopingowa.
Warto podkreślić też bardzo dobry bieg Korneli Marek, która od początku rywalizacji znajdowała się w czołowej grupie zajmując ostatecznie 11 miejsce. Jej koleżanki Sylwia Jaśkowice i Paulina Maciuszek uplasowały się w pierwszej 30 pokonując wiele utytułowanych zawodniczek.
Bardzo duża grupa polskich kibiców udała się na ceremonię wręczenia medali. Przybysze z Kasiny otrzymali wejściówki od samego prezesa PKOL. Niestety bałagan organizacyjny Kanadyjczyków spowodował, że pięknej uroczystości wręczenia złotego medalu Justynie Kowalczyk nie dało się tak fetować jak zakładano. Sektor dla ludzi z wejściówkami zajęła młodzież, która przyszła na koncert zaczynający się po ceremonii wręczenia medali. Wewnątrz odgrodzonego kwadratu znajdowało się zaledwie pięć osób z Polski. Zresztą to nie była jedyna wpadka gospodarzy. Ale nic to, najważniejszy jest złoty medal.
Teraz powrót do domu. Wylot o godz. 6 rano czasu kanadyjskiego. Później kilkanaście godzin lotu, czekanie na lotnisku w Toronto na przesiadkę i kolejną w Warszawie do domu. Ale warto było.
(Pat)